Ogólnie5,0 Fabuła3.5Aktorstwo/obsada7,5Muzyka6,5Obejrzyj ponownie Wartość3.0Ta recenzja może zawierać spoilery

Mamo, dlaczego?

Poza tym, Kate, dlaczego? Dlaczego zawsze dajesz szansę występom Mame, nawet jeśli wiesz, dokąd to prowadzi i jak się kończy. Dlaczego się torturuję?

Teoretycznie pomysły Mame nie są złe, ale na miłość boską nie da się na ich podstawie napisać dobrej historii. Dodaje więc bzdurne wątki fabularne, aby wypełnić czas ekranowy, który należy wykorzystać na rozwój dobrze napisanych postaci i relacji.
„Nie mów nie” z lepszym scenariuszem byłoby naprawdę dobrym BL, skupionym na realistycznym przedstawianiu przyjaciół kochankom (z całą związaną z tym niezręcznością i niepewnością), walce z zaakceptowaniem swojej przeszłości, myśląc, że cię powstrzymuje lub wpływa na to, jak Twój ukochany Cię ogląda, znalazł rodzinny trop...

Ale ona po prostu nie może umieścić tych pomysłów na piśmie. Tu i ówdzie są naprawdę dobre sceny, ale wokół nich jest mnóstwo śmieci. To, co wydawało się odświeżającą historią dwóch zupełnie różnych osób, z odmienną przeszłością oraz doświadczeniami romantycznymi i seksualnymi, próbujących ułożyć swój związek, zamieniło się w grę w bingo o to, jaką zewnętrzną wymówkę znajdzie Fiat, żeby sypiać z ludźmi. Myślę, że posiadanie kogoś, kto po prostu lubi seks i nie przeszkadza mu posiadanie różnych partnerów, to wciąż zbyt duży temat tabu.

Jak powiedziałem, zaczęło się dobrze. Bardzo podobały mi się sceny, w których monologi wewnętrzne pokazują, jak zarówno Fiat, jak i Leo są niepewni, jak przeszłość Fiata wpływa na nich obojga i wybory, których dokonują w ich obecnym związku. Żadne z nich nie chciało zrobić pierwszego kroku – Leo w obawie, że będą postrzegani jak inni partnerzy Fiata, którzy chcieli go tylko dla swojego ciała, a Fiat w obawie, że będzie wyglądał jak łatwy facet, który myśli tylko o seksie. Takie sceny były naprawdę dobrze napisane i przedstawiały zarówno punkt widzenia głównego bohatera, jak i rodzaj problemów, z którymi musi się zmierzyć.

Ale mamy też typowe motywy Mame dotyczące napaści na tle seksualnym/gwałtu (tak, szantażowanie kogoś, aby z tobą spał, kiedy nie chce i nigdy by tego nie zrobił dobrowolnie, jest gwałtem). Po prostu nie rozumiem uzasadnienia tych tematów w większości adaptowanych dzieł Mame. To po prostu tani sposób na uczynienie serialu bardziej gniewnym, a jeden z głównych bohaterów może być zazdrosny lub opiekuńczy. Dynamika pomiędzy Fiatem i Leo była na tyle interesująca, że ​​wypełniła czas ekranu bez dodawania mrocznej przeszłości. Dlaczego ta kobieta ma taką obsesję na punkcie toksycznych związków seksualnych i gwałtu? To nie tak, że jestem całkowicie przeciwna używaniu tych toksycznych tropów w opowiadaniach, ale nie ma jej powieści, która by ich nie zawierała. W najlepszym przypadku pokazuje to jej brak umiejętności pisania dobrej jakości konfliktów, w najgorszym pokazuje jej niezdrowy pogląd i romantyzację ataków.

Ten wątek fabularny dotyczący szantażu zirytował mnie jeszcze z jednego powodu – skupienie się na tym, jak źle czuł się z tego powodu Leo, a nie Fiat, który był faktyczną ofiarą. Wszyscy chodzili i pytali Leo, czy u niego wszystko w porządku, łącznie z Fiatem. Przepraszam, ale co do cholery? Czy nie powinni bardziej troszczyć się o faceta, który był ofiarą, a nie o jego chłopaka?
Jest jeszcze mama z problemami psychicznymi, stłumiona trauma Fiata i wyjaśnienie jego złych relacji z tatą. Dlaczego? Czy było to potrzebne? Nie. Nie wspominając o tym, że cały temat molestowania dzieci, jak zawsze w adaptowanych opowiadaniach Mame, został napisany z całkowitym brakiem zrozumienia i szacunku.

Druga para była urocza i tyle. Prawie banalna, stereotypowa historia BL o nieśmiałym, dobrym facecie, który jest powściągliwy w stosunku do gorącego playboya, który nigdy nie był w poważnym związku, ale chce dać mu szansę, gdy spotyka tego uroczego, nieśmiałego ziemniaka. To powiedziawszy, bardzo podobało mi się ich zakończenie. To po prostu ma sens. Relacje się kończą, czasem nie jest to odpowiedni moment, czasem są ważniejsze aspekty Twojego życia, którym powinieneś nadać priorytet.

Jednym z moich ulubionych aspektów programu były interakcje Fiata z rodziną Leo. Odnaleziony trop rodzinny jest tutaj mocny i jestem za tym. Podobało mi się, że Fiat i Leon wydawali się bardziej prawdziwi bracia – ciągle się kłócący, ale bardzo troszczący się o siebie nawzajem. Widok Fiata i mamy Leo sprawił, że uśmiechnąłem się nie raz. To było niesamowicie podnoszące na duchu i czyste. Gdyby tylko tekst skupiał się bardziej na tym, jak Fiat zyskuje pewność siebie, będąc otoczonym przez ludzi, którzy go kochają i troszczą się o niego…

Przechodząc do faktycznej gry aktorów. Właściwie to bardzo lubiłem Ja. Całkiem nieźle radzi sobie z przekazywaniem emocji oczami. Melo i romans były bardziej wiarygodne niż te nieliczne przypadki jego złości, ale on po prostu roztacza wokół siebie tę delikatną aurę.

A potem mamy Pierwszego i płakać mi się chce. To dziecko jest takie urocze, ale naprawdę nie potrafi grać. Prawdopodobnie jedna z najgorszych scen płaczu z suchymi oczami, jakie widziałem od lat. Nawet jego mniej emocjonalne sceny nie były najlepsze. Ma tendencję do nadmiernego reagowania wyrazem twarzy. Nie przeszkadzało mi jednak jego dostarczanie linii. Chodziło o to, żeby nie być najlepszym w kontrolowaniu wyrazu twarzy.
Obsada drugoplanowa spisała się nieźle. Nie było żadnych spektakularnych występów, ale też nie mam na co narzekać. Bardzo lubiłem Smarta, ale ponieważ sama rola nie była szczególnie wymagająca, nie mogę wdawać się w szczegóły jego występu. W ostatnim odcinku też mnie trochę zawiódł.

Wartość produkcji i muzyka to typowa tajska jakość BL - dobra, ale nie zapierająca dech w piersiach. Trzeba jednak przyznać, że stylistyka Fiata jest po prostu niesamowita. Nie ma sensu, żeby był jedynym uczniem noszącym kraciastą koszulę z długimi rękawami na mundurku i chodzącym po domu w pokazie mody niczym stroje, ale i tak mi się to podobało.

Ogólnie rzecz biorąc, nie mam już mózgu. Zaczęło się dobrze, biorąc pod uwagę wcześniejsze prace Mame’a jako porównania, ale potem wkroczyliśmy w tę samą króliczą norę toksycznych tropów. Nie chcę nawet rozmawiać i myśleć o prześladowczyni i Kingu.

Czytaj więcej



Czy ta recenzja była dla ciebie pomocna?